Podobnie jak miliony innych, byłem załamany i zdruzgotany, gdy dowiedziałem się, że legendarna aktorka, scenarzystka i aktywistka Carrie Fisher zmarła w wieku 60 lat. Czytanie relacji i mnóstwa hołdów przyjaciół i kolegów Fishera było dla mnie niezwykle emocjonalnym doświadczeniem, i walczyłem ze łzami, gdy rozważałem świat bez wdzięku i blasku Carrie Fisher. Po tym, jak początkowy szok minął i bardziej zastanawiałem się nad tą tragiczną sytuacją, część mnie nie mogła powstrzymać się od stwierdzenia, że to trochę dziwne, że byłem tak zdenerwowany widząc wiadomości.
Naturalnie było smutno, ale Fisher nie był kimś, kogo znałem osobiście, spotkałem mimochodem, a nawet nie widziałem na zjeździe. Moje jedyne interakcje z nią dotyczyły jej filmów. Dlaczego więc płakałem, jakbym właśnie stracił kogoś bliskiego?
Cofając się i przedstawiając to wszystko z perspektywy, przypomniałem sobie o dziwności fandomu popkultury. Dzięki filmom, programom telewizyjnym, muzyce i innym mediom zwykli codzienni ludzie przywiązują się do celebrytów i nawiązują z nimi osobisty kontakt. Filmy, które oglądamy i albumy, których słuchamy w określonym wieku, mogą przekształcić nas w ludzi, którymi dzisiaj jesteśmy. Dzięki tej sztuce spędzamy czas z artystami, uciekając przed próbami i udrękami prawdziwego świata na kilka godzin, żyjąc zastępczo przez postacie i gubiąc się w zupełnie nowych światach, o których możemy tylko pomarzyć.
Myślę, że właśnie dlatego śmierć Fishera tak mocno mnie uderzyła.
Nie jest tajemnicą, że jestem zagorzałym fanem Star Wars i byłem przez większość mojego życia. Po raz pierwszy zobaczyłem A New Hope w 1996 roku, kiedy byłem 6-letnim dzieckiem o szerokich oczach i wywarło to na mnie wpływ w sposób, w jaki żaden inny film nie miał. Przez całe dzieciństwo ciągle odwiedzałem galaktykę daleko, daleko, często oglądając oryginalną trylogię i śledząc przygody Luke'a Skywalkera, Hana Solo i oczywiście księżniczki Lei (i tworząc własne z mnóstwem zabawek z Gwiezdnych Wojen). Dorastałem z tymi filmami i wraz z wiekiem zacząłem doceniać je na innym poziomie. Poza spektaklem i świetną historią Gwiezdne Wojny były jednym z moich pierwszych prawdziwych przedstawień w świecie filmów i odegrały dużą rolę w budowaniu mojej pasji do filmu. Wiem, że nie jestem sam, mówiąc, że Gwiezdne Wojny to kluczowy powód, dla którego pracuję w tej branży. Bez tego nie wiadomo, gdzie byłbym, ale ponieważ istnieje i jest znaczącą częścią mojego życia, mam zaszczyt robić codziennie coś, co kocham.
Zostało to wspomniane wiele razy wcześniej, ale Gwiezdne Wojny od dziesięcioleci rezonują zeitgeist z powodu pamiętnych postaci. Wszystkie pojedynki na X-wingach i pojedynki na miecze świetlne nic by nie znaczyły, gdybyśmy nie dbali o zaangażowanych ludzi. Luke, Han i Leia są niesamowitymi postaciami, a lwia część zasług musi zostać przeznaczona na występy aktorów. Mark Hamill, Harrison Ford i Fisher wcielili te osoby do perfekcji i sprawili, że publiczność się w nich zakochała. Byli w stanie ugruntować nieziemskie koncepcje i dialog George'a Lucasa, dzięki czemu było to humanistyczne i realne, tworząc dożywotnią więź z każdym, kto oglądał filmy.
Dzięki pięciu (liczącym odcinek VIII) filmom Fisher okazała się nieocenioną częścią dziedzictwa serii, oświetlając ekran swoim ciepłym, żywym pięknem w jednej scenie, a następnie przerzuciła bieg na bezbłędnego lidera, który przeszedł do historii. Leia była kobietą, którą pragnęły wszystkie dziewczyny i wszyscy chłopcy chcieli być. Nie można wyobrazić sobie Gwiezdnych wojen bez udziału Fishera.
Dla mnie Luke, Han i Leia to trójca, którą Superman, Batman i Wonder Woman są dla fanów DC. Te postacie miały ogromny wpływ na moje życie, którego nigdy nie będę w stanie zmierzyć. To było dla mnie bardzo ekscytujące, kiedy Disney kupił Lucasfilm i ogłosił, że pojawią się nowe filmy z Gwiezdnych wojen, w których powróci oryginalna obsada. Nie mogłem się oprzeć nostalgii za tym, że znów widziałem tych trzech i patrzyłem, jak Fisher dzieli ekran z Fordem. Uwielbiam te postacie (i aktorów odpowiedzialnych za ich ożywienie) w sposób trudny do opisania. Byłem z nimi przez prawie 20 lat, a oni głęboko mnie ukształtowali.
To prawda, że nigdy nie spotkałem Carrie Fisher, ale z powodu tego, co zrobiła w swojej znakomitej karierze, fan filmowy we mnie przywiązał się do niej. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że straciłem kogoś bliskiego z powodu tego, co dla mnie znaczy Gwiezdne Wojny. Jest mi niezwykle smutno, że Fisher już nas nie ma, a ja będę oglądał odcinek VIII z ciężkim sercem, żałując, że nie była tutaj, aby to zobaczyć i świętować ze wszystkimi. Bez niej nie będzie tak samo.
Spoczywaj w pokoju, Carrie Fisher. I dziękuję za wszystko.
-
Uwaga edytora: Zachęcamy wielu innych fanów Fishera do dzielenia się własnymi hołdami i wspomnieniami w komentarzach poniżej.