Black Mirror: Bandersnatch to fajna gra, ale słaba historia

Spisu treści:

Black Mirror: Bandersnatch to fajna gra, ale słaba historia
Black Mirror: Bandersnatch to fajna gra, ale słaba historia
Anonim

Ostrzeżenie: SPOILERY poniżej dla Black Mirror: Bandersnatch.

Bandersnatch pojawił się na Netflix, pozwalając widzom wybrać własną przygodę Czarnego Lustra. Interaktywny film Black Mirror: Bandersnatch pozornie daje widzom kontrolę nad historią, a twoje wybory wpływają na to, w jaki sposób opowieść się potoczy. Jednak chociaż mechanika jest świetna, stworzona historia pozostawia wiele do życzenia.

Image

Bandersnatch zaczyna się od Stefana Butlera (Fionn Whitehead), programisty, który marzy o stworzeniu go jako projektanta gier wideo. Jego celem jest przekształcenie książki Bandersnatch autorstwa Jerome F. Daviesa w grę komputerową, przenosząc jego pomysł na Tuckersoft. Tam pracuje dla szefa Mohana Thakura (Asim Chaudhry) i ze swoim idolem, Colinem Ritmanem (Will Poulter). Jego wysiłki w tworzeniu gry doprowadziły do ​​izolacji, dalszych problemów ze zdrowiem psychicznym, a ostatecznie do morderstwa. Po drodze mamy do wyboru różne rzeczy, od zabawnych, przyziemnych (Sugar Puffs czy Frosties?) Do niezwykle brutalnych (czy chcesz pokroić tatę na kawałki, czy wybrać fajną opcję zwykłego pochówku na podwórku?).

Wszystko to odbywa się bezproblemowo i można powiedzieć, że Charlie Brooker (wielki fan gier wideo) i jego zespół ciężko pracowali nad poprawą tego aspektu. Rzeczywista rozgrywka jest całkiem dobra. Jest wiele okazji do wyboru różnych tras, a same opcje są często trudne do wyboru. Co więcej, naprawdę masz wrażenie, że twoje wybory będą miały wpływ. Mniej imponująca jest jednak historia samego Bandersnatch. Koncentruje się (co zrozumiałe) całkowicie na elementach interaktywnych, co oznacza, że ​​faktyczna narracja wydaje się niewiarygodnie niewielka. Podstawowa kwestia, niezależnie od wyborów, polega na tym, że Stefan pracuje dla Tuckersoft, gra ma na niego psychiczne żniwo, zabijasz tatę i kończysz w więzieniu z grą niedokończoną, wydaną, ale źle ocenioną, lub wielkim sukcesem.

Image

Jest tam pewien potencjał, ale Black Mirror: Bandersnatch rzadko go spełnia. Ze względu na interaktywną naturę nie ma miejsca na prawdziwy rozwój postaci, ani żadnego właściwego wglądu w zmagania Stefana. Nie dostajemy wiele fabuły o tym, co dzieje się z grą, ani badania jego choroby psychicznej. Mało jest miejsca na zrozumienie, kim są ci ludzie, czy wyborów, których dokonują - lub my - i zanim się zorientujesz, siekasz zwłoki. Rzeczy po prostu się zdarzają, ponieważ wybieramy je. A raczej mamy złudzenie wyboru, ponieważ gra zabierze Cię z powrotem różnymi ścieżkami, aby uzyskać pełne wrażenia. Poza innowacjami technologicznymi i dziwnym meta-komentarzem jest to jak najsłabsza historia Black Mirror.

To idzie tak samo tematycznie, jak narracyjnie. Historia Bandersnatch uderza w większość tych samych bitów, w których dobrze zna się Black Mirror; technologia jest zła, wszyscy jesteśmy uwięzieni, a wolna wola nie istnieje. W sumie wszystko jest skazane. To kolejna historia zawarta w fatalizmie, tyle że tym razem z nowymi błyszczącymi dzwonkami i gwizdkami. W czwartym sezonie Black Mirror było wrażenie, że Brookerowi brakuje rzeczy do powiedzenia w Black Mirror, a Bandersnatch nie robi nic, by złagodzić te obawy. Bandersnatch nie oferuje prawdziwego oświadczenia, innowacji ani niespodzianek poza nowym formatem. Mamy nadzieję, że sezon 5 Black Mirror, który nie został zastąpiony, oferuje coś więcej.

Działa to lepiej, gdy patrzy się przez niego jak na staroświecką grę komputerową, ale ze zaktualizowaną grafiką i graną przez Netflix. Podobnie jak w dawnych przygodach typu „wskaż i kliknij”, gra polega raczej na zabawie niż na opowiadaniu i właśnie tam Bandersnatch odnosi największe sukcesy. Sam Brooker nawet kiwa głową, gdy idziesz ścieżką Netflix, a dr Haynes zastanawia się, dlaczego, jeśli ktoś inny sprawia, że ​​tak się dzieje, nie jest to bardziej ekscytujące. To faktycznie prowadzi do jednej z najbardziej zabawnych sekwencji w całym filmie, ale meta-humor nie może ukryć, że jest to również prawdziwa wada: historia nie jest aż tak ekscytująca. To zaledwie historia. W przypadku Bandersnatch to tak, jakby sam Brooker otrzymał dwie opcje: „Stwórz fajną grę” lub „Opowiedz fascynującą historię”. Oczywiste jest, że wybrał to pierwsze.