Kinowy wszechświat Marvela nie potrzebuje lepszych złoczyńców

Kinowy wszechświat Marvela nie potrzebuje lepszych złoczyńców
Kinowy wszechświat Marvela nie potrzebuje lepszych złoczyńców

Wideo: Warner powoli wymazuje "Batman V Superman" - Podcast Komiksomaniaka odc. 15 2024, Lipiec

Wideo: Warner powoli wymazuje "Batman V Superman" - Podcast Komiksomaniaka odc. 15 2024, Lipiec
Anonim

Wczesne recenzje w dużej mierze zakończyły lądowanie dla Doktora Strange, a sam film jest już odtwarzany w niektórych regionach; i jak dotąd konsensus jest w dużej mierze typowy dla wpisu Marvel Cinematic Universe: Wysokie noty za wyobraźnię wizualną, wierność materiałowi źródłowemu i angażującemu bohaterowi, średnie oceny zbyt formalnej struktury opowieści i rozdrażnione prośby, że studio znajdzie coś interesującego dla kobiecej postaci wspierającej. Mówi się również, że zawiera, nawet w najbardziej pozytywnych recenzjach, niezbyt ekscytującego głównego złoczyńcę - krytyka tak konsekwentnie stosowana do większości wydań MCU, że w tym momencie stała się domyślnym konsensusem kulturowym.

Jednak filmy nadal cieszą się głównie pozytywnymi opiniami i dominują w światowej kasie. Czy to naprawdę możliwe, że jeśli chodzi o niezapomnianą nikczemność, filmy Marvela po prostu ich „nie potrzebują”?

Image

Zrezygnujmy z jednego oczywistego, bezdyskusyjnego punktu z góry: Tak, filmy Marvela, jakkolwiek dobre lub złe, jak myślisz, już są, byłyby lepsze z lepszymi złoczyńcami - o ile lepsza, bardziej interesująca, bardziej przekonująca postać może pomóc w sprawach nawet w film, który jest już „wystarczająco dobry”, aby naprawdę ich nie potrzebować. Iron Man jest przerażająco zabawny, ale gdyby Obadiah „Iron Monger” Stane był w jakiś sposób niezapomniany jako ciężki, nie musiałbyś tak ciężko myśleć o niczym, co wydarzyło się w trzecim akcie tego filmu. Przyznajmy także, że są to kwestie subiektywne: są tacy, którzy lubili Ultron, Whiplash, Yellow Jacket lub Malekith na poziomie wydajności, aby nie dbać o to, jak funkcjonują w swoich opowiadaniach (lub odwrotnie).

Ale konsensus jest konsensusem, a dominującym konsensusem dla MCU jest to, że złoczyńcy nie są mocną stroną filmów Marvela, ale także, że nie wydaje się, aby było to przełomem. W rzeczywistości wydaje się, że nie jest zgodny z korelacyjnym wzorcem: Loki był powszechnie postrzegany jako złoczyńca najwyższego poziomu megafranchise na długo przed The Avengers, ale pierwszy Thor nie był najlepiej recenzowanym filmem z fazy 1. Guardians of the Galaxy's Ronan Akumulator nie wydaje się być ulubionym nemezis, ale jest głównym antagonistą jednego z najpopularniejszych filmów Marvela.

Image

Chociaż filmy Marvela mają wiele dość konsekwentnych wad, zapomniany złoczyńca zwykle jest tym, który się trzyma: Dostrzegamy to, nawet jeśli tak naprawdę nie obchodzi nas to aż tak bardzo. Jest tam, uznajemy to, kiedy jest to nieuniknione wyróżniające, żartujemy z niego (kto nie wiedział, tylko z przyczep, że Malekith okaże się słabym substytutem Lokiego - zwłaszcza, gdy Loki wciąż się kręci) … ale wydaje się, że ma to niewielki wpływ na rzeczywistą reputację i długoterminowy sukces samych filmów.

Dlaczego więc traktujemy „wielkich złoczyńców superbohaterów” jako niezwykle ważny punkt odniesienia, skoro dowody sugerują, że tak naprawdę nie są?

W dużej mierze dlatego, że tak właśnie działa epizodyczna (w przeciwieństwie do „serializowanej”) fikcja: Bohaterowie, jakkolwiek przekonujący, są w dużej mierze statyczni, podczas gdy zagrożenia, z którymi się spotykają (zwykle wywoływane przez złoczyńcę), dostarczają nowych emocji z odcinka na odcinek. Oczywiście, w wystarczająco długiej serii bohater zyska nowe wymiary i pułapki - mogą nawet ewoluować jako postać. Ale ogólnym celem jest, aby pozostali na tyle zaznajomieni, aby publiczność mogła hipotetycznie oglądać / czytać / słuchać dowolnego odcinka i uzyskać pełne doświadczenie. Docelowi odbiorcy już wiedzą, kim są Sherlock Holmes, James Bond, Dr. House, urzędnicy Law & Order, członkowie załogi Enterprise itd.; odwołanie antycypuje (a następnie odkrywa), jak te znane ilości, które już lubimy, zareagują, gdy zostaną skonfrontowane z nową nieznaną ilością każdego odcinka. Z tego samego powodu, jeśli napotykasz bohaterów (i cieszysz się nimi) po raz pierwszy, obietnica jest taka, że ​​skąd więcej ich pochodzi.

Image

I od momentu powstania gatunku superbohatera w komiksach aż do około 1960 roku, taki był sposób działania tego gatunku: postacie takie jak Superman, Batman lub Kapitan Marvel były w pełni samozrealizowanymi postaciami, których działania były niemal wyłącznie reakcyjne. Każdego tygodnia pojawiał się nowy (lub przynajmniej nie ostatnio widziany) złoczyńca, powodujący nowy chaos, a czytelnicy z dreszczykiem emocji odkryli, jak ich wybrany bohater ostatecznie ich pokonał. Tak, istniała „ciągłość” w tym sensie, że bohaterowie zachowali niektóre nowe bronie, techniki, fragmenty historii lub cechy osobowości przy każdym nowym spotkaniu, ale podstawowa konfiguracja zmieniła się w tempie lodowcowym - jeśli w ogóle.

To formuła tak niezawodna, że ​​podążała za superbohaterami z dala od komiksów i innych mediów. Fabuły filmu „Czarny charakter tygodnia” stanowiły podstawę niezwykle popularnej telewizyjnej kariery Batmana i Robina w latach 60. XX wieku oraz animowanych wyczynów Spider-Mana w tej samej epoce, a biorąc pod uwagę, że te franczyzy prawdopodobnie mają galerie łotrzyków, które publiczność z głównego nurtu może wymienić większość członków, trudno argumentować, że się nie udało. Ale pomogło to również ustalić, że historia superbohatera była tak samo wartościowa jak jej czarny charakter; odkąd Tim Burton zmienił Batmana w główną serię filmów, pytanie przed każdą kolejną kontynuacją superbohatera zawsze brzmiało: „kto jest złym facetem?” przed „jaka będzie ta historia?”

Podczas gdy Marvel Cinematic Universe może być pociągnięty do odpowiedzialności za bezpieczną grę i poleganie na formule, chęć entuzjastycznego przeciwstawienia się tej konkretnej konwencji może być najodważniejszym elementem całej serii (tak, w tym szop pracz mówiący w przestrzeni kosmicznej) - i, być może poetycko obszar, w którym otrzymuje najmniej kredytu.

Mówiąc najprościej, powód, dla którego pewna liczba złoczyńców MCU czuje się później, ponieważ są dokładnie tym. Przyczyniają się do fabuły, czasami napędzają rozpęd i dają bohaterowi kogoś, kto może uderzyć na końcu. Ale oprócz kilku godnych uwagi wyjątków (Loki, Czerwona Czaszka) są tam ze względów ściśle użytkowych - i jeśli wydaje się, że nie mają takiej przestrzeni, by się pochwalić, że stworzyli pewnych podobnie cienko zarysowanych antagonistów superbohatera filmy z przeszłości są bardziej niezapomniane, ponieważ pełnią dokładnie tę samą funkcję, co pogoda w Twister lub rak w warunkach uczucia: zapewniają zewnętrzne bodźce do wewnętrznego konfliktu. Innymi słowy: prawdziwymi nemeses bohaterów Marvela są sami bohaterowie.

Image

To brzmi tak lekko zhackowane i może tak jest - ale jest też na ekranie. Czasami oczywiście (patrz: Banner, Bruce), czasem subtelnie (wytrwałość Kapitana Ameryki jest lustrzanym przejawem głębokiej niepewności Steve'a Rogersa), ale prawie zawsze jest taka sama. Tony Stark działa na swój sposób tak niezawodnie, że jego odnoszący największe sukcesy wrogowie naprawdę muszą tylko skłonić go do zrobienia tego w najbardziej korzystnym momencie. Gwiezdny Lord jest uwięziony w poczuciu, że jeśli starzeje się, mentalnie, ponad wiek, w którym był w chwili śmierci matki, będzie musiał przyznać, że ona naprawdę zniknęła (stąd nieotwarty prezent urodzinowy). To nie Loki nie powstrzymał Thora przed odzyskaniem Mjolnira, lecz jego samolubna natura. A teraz mamy Stephena Strange, który mógłby mieć moc patrzenia poza granice naszego wszechświata … gdyby tylko mógł nauczyć się patrzeć poza siebie.

To sztuczka, którą filmy w dużej mierze pochłonęły z materiału źródłowego. Kiedy Jack Kirby, Steve Ditko, Stan Lee i inni wczesni awangardy świata Marvela kładli podwaliny pod przyszłość firmy, głównym nowym elementem, który wnieśli do komiksów o superbohaterach, było poczucie wymiarowości ich postaci. Kąty „mocy równe ich problemom”, które wprowadzili do swoich najsłynniejszych dzieł, mogą wydawać się proste według współczesnych standardów - Thor ledwo chodzi w ludzkiej postaci, niesamowita zbroja mocy Iron Mana jest w rzeczywistości urządzeniem podtrzymującym życie, kołyszącym wolnym duchem Pająk - Mężczyzna jest w rzeczywistości niezręcznym dzieckiem zmiażdżonym przez obowiązki i nerwice, facet dosłownie nazywany Kapitanem Ameryką jest również „tylko” innym weteranem, który stara się dołączyć do świata, który zmienił się podczas jego nieobecności - ale na początku lat 60. było to rewolucyjne wydarzenie.

Jasne, w pierwszych książkach Marvela wciąż walczyli złoczyńcy miesiąca - coś musiało pójść na okładkę i przekonać dzieci, że to inna historia niż poprzednio - ale ogólnie rzecz biorąc, rzadko byli jedynymi coś się działo, aw wielu przypadkach działały one bardziej jako rzeczy rozpraszające uwagę niż cokolwiek innego: cokolwiek nosorożec wymyślił, mogło być bólem w tyłek Spider-Mana, ale prawdziwy koszmar byłby, gdyby walka z nim zmusiła Petera Parkera do spóźnienia się Leki cioci May, albo dostarcz jego zdjęcia do The Bugle, albo spóźnij się na randkę z Mary Jane.

Image

W większości filmów MCU udało się zbudować bardzo popularną markę, kierując się tym szablonem ukierunkowanym na charakter. Trudno wyobrazić sobie, aby większość z tych postaci była ciągle przekształcana w sposób, w jaki Warner Bros. wypalił Bruce'a Waynesa z tego samego powodu, dla którego publiczność tak entuzjastycznie weszła na pokład koncepcji niegdyś niemożliwej do stworzenia „wspólnego wszechświata” jako całości. Ludzie uwielbiają te postacie poza ich kostiumem i pseudonimem, ponieważ to właśnie dzieje się, gdy wydajesz film, inwestując się w czyjeś wewnętrzne rozwinięcie. Jest to również duża część tego, dlaczego Marvel tak bardzo kocha złoczyńców z „dopplegangera”: Pozwalanie bohaterowi na wybranie wersji z błędnymi decyzjami stanowi przydatną symboliczną wizualizację tej wewnętrznej walki.

Nic z tego, oczywiście, nie sugeruje, że Marvel powinien uzyskać więcej przepustki dla złoczyńców do ciastek niż jakiekolwiek inne nadmierne poleganie na formule. Fakt, że ich filmy nie „potrzebują” bogato rysowanych, zapadających w pamięć złych facetów do pracy, nie jest usprawiedliwieniem, aby przynajmniej nie próbować, a w tym momencie studio udoskonaliło swoich dobrych facetów tak dobrze, że nie dodając trochę dodatkowy wysiłek w stosunku do złych zaczyna trochę przypominać rozluźnienie.

Warto również wziąć pod uwagę, że skupienie się na konflikcie wewnętrznym może również przyczynić się do tego, że żeńskie postacie wspierające Marvela mają tak niewiele do zrobienia. Jeśli główną osobą, którą bohater musi nauczyć się, jak właściwie kochać i troszczyć się o siebie, jest on sam, jest znacznie mniej uzasadnienia, aby poświęcić czas na ekranie osobnemu interesowi miłosnemu, którego rola będzie w dużej mierze symboliczna. Niezależnie od tego, jak przekonujący byli sami, Peggy Carter i Pepper Potts tak naprawdę nie musieli podejmować własnych podróży, tyle że byli pod ręką, aby stopniowo przekształcić się z dezaprobujących, ale wychowujących matczynych postaci w potencjalne dziewczyny, takie jak aby odzwierciedlić wzrost chłopca i mężczyzny w kapitanie Ameryki i Iron Manu. Oczywiście jest to bardziej problem pisarzy, którzy nie są w stanie wyobrazić sobie kobiety jako czegoś innego niż jakąś formę zainteresowania miłością, ale to zupełnie inna kolumna.

Uczciwość jest uczciwa, a jeśli Marvel ma (słusznie) być krytykowanym za to, że nie zrobiła wystarczająco dużo, aby przełamać gatunek superbohaterów niektórych jego gorszych nawyków, MCU również zasługuje na uznanie, gdy robi coś dobrze. I uwalniając film o superbohaterach od polegania na modelu złoczyńcy tygodnia, Marvel rozszerzył rodzaj historii, które taki film może dramatycznie opowiedzieć. Teraz pozostało im (i wszystkim innym) skorzystanie z tego w pełni.

[vn_gallery name = "Doktor Strange World Premiere Photos (Los Angeles i Hongkong)"]]